poniedziałek, 4 czerwca 2018

Pokazy - po co komu one są potrzebne?


Imprezy kynologiczne nie mogłyby się obyć bez pokazów psich umiejętności. Otwarcie sklepu popularnej sieci? Dzień ziemi? Dzień zwierząt? Zawody sportowe? Wszystko to jest bogate w pokazy sztuczek, dog frisbee, agility czy nawet pasienia. Może to być również świetna okazja do promocji nowych sportów np tańca z psem, który dopiero zaczyna raczkować w Polsce. Od trzech lat razem z Cleo regularnie bierzemy udział w takich imprezach, prezentując sztuczki jakie potrafimy. Przez ten czas wiele się nauczyłam i chciałabym podzielić się swoimi doświadczeniami w tym zakresie. Bo nie zawsze wszystko jest tak piękne na jakie wygląda na pierwszy rzut oka.
Na pierwszym pokazie.

Co nam dają takie pokazy?

Początkowo wyrażając zgodę na udział w pokazie sztuczek kierowało mną jedynie sprawdzenie siebie i psa. Pokazy miały być przygotowaniem do zawodów (ta, jasne...). Aktualnie mam jedynie  dwa pierwsze cele ale opiszę też pozostałe:
  •  Pokazanie, że z psem ze schroniska można również pracować, promujemy też aktywny sposób spędzania czasu z swoim psem - dotyczy to pokazów charytatywnych na rzecz schronisk i fundacji. Już od dawna zrezygnowałam z wolontariatu w schronisku oraz tymczasowania psów więc nadrabiam pokazami i zbiórkami od czasu do czasu.
  • Cel finansowy czyli pokazy za odpowiednie wynagrodzenie - tutaj sprawa jest jasna.
  • Przetestowanie swoich umiejętności w stresujących warunkach. Kiedyś spotkałam się z opinią, że to bez sensu bo wystarczy trenować w dużych rozproszeniach. Oj nie, nie. Na pokazie uczymy się też radzić ze stresem i presją jakiemu poddawany jest przewodnik. Tego w parku nie doświadczymy. Aktualnie nie jestem zainteresowana tym celem robienia pokazu ale myślę, że niedługo zaczniemy razem z Shifu taką aktywność.
  • Promowanie użytkowości i nowych sportów kynologicznych. Totalnie nie moja broszka aczkolwiek coraz częściej można oglądać np. pokazy tańca z psem - nowego sportu w PL.
 
Bez komentarza ;)
Profesjonalizm i dobro psa na pierwszym miejscu.

Kiedy sobie pomyślę, że za pierwszym razem na otwarciu sklepu pewnej popularnej sieci robiłyśmy pokaz na chodniku przy jezdni, nie byłyśmy odgrodzone od publiczności żadnym płotkiem czy taśmą to włos jeży mi się na głowie. Fakt faktem pokaz był ultra udany bo Cleo nie rozproszyła się tym, że osoba z widowni najpierw rozsypała popcorn, który toczył się wokół nas po ziemi a później tanecznym krokiem wbiegła między nas próbując owy popcorn zebrać. Nie ułatwiłam suce pracy bo byłam bardzo zestresowana (znacie to?). Cleonia uratowała wszystko. Byłam z niej i nadal jestem dumna, choć teraz na pewno nie zgodziłabym się na takie “polowe” warunki. Totalną podstawą jest trawnik otoczony czymś co odgradza nas od publiczności oraz miejsce w którym pies może odpocząć od bodźców. Bardzo ważne jest też nagłośnienie oraz profesjonalny komentarz, który rozjaśnia publiczności co tak właściwie robimy, jaki jest stopień trudności sztuczki. Bardzo lubię jak prowadząca/y opowiada historię Cleo. Jest to fajne wprowadzenie do pokazu.

Warszawski Dzień Zwierząt 2018. Fot. Marcin Głodzik

Czy organizator ma wobec nas jakieś obowiązki?

Oczywiście, że ma! Pamiętaj, że robiąc pokaz udostępniasz siebie, swój czas i efekty swojej pracy. Jeśli dojeżdżasz na miejsce i osoba wyznaczona do kontaktu, mająca ci wszystko pokazać przemyka gdzieś w tle, inni potrafią ci jedynie powiedzieć szukaj w niebieskim namiocie tzn, że coś jest nie tak. To organizatorowi powinno zależeć na tym, aby pokaz wypadł jak najlepiej i organizator powinien się tobą zaopiekować. Wszystko pokazać na spokojnie i dać czas na przygotowanie.

Kiedy zrezygnować? Czyli nic na siłę.

Źle się czujesz? Twój pies nie jest w formie? Czasami lepiej jest zrezygnować niż pojechać, aby ponieść porażkę. Ot, porażki potrafią wiele nauczyć, ale są takie momenty w życiu kiedy lepiej dać odpocząć sobie i psu niż nakładać na siebie kolejne obowiązki. Najgorszym moim pokazem był zeszłoroczny pokaz na Ursynowie. Pojechałam zmęczona, z zmęczoną Cleo. Miało to miejsce jakoś miesiąc po kupieniu Shifu. Cleo początkowo źle znosiła nowego lokatora co było widać podczas pokazu. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, aby odmówiła wykonania polecenia, zawsze była fajnie skupiona. Musiałam walczyć o to, aby zakończyła z sukcesem. Udało się. Ale sam pokaz nie był zbyt spektakularny. Źle oceniłam jej kondycję psychiczną i długo miałam to sobie za złe. Nie było warto. Myślę, że kolejny raz nie popełnię tego błędu.
Ale jest też druga strona medalu! Rezygnowanie na ostatnią chwilę przez własne widzimisię. To, że pokaz jest charytatywny i to, że nie znamy osobiście organizatorów nie oznacza, że nie jesteśmy do niczego zobowiązani i możemy wywinąć na ostatnią chwilę numer. A zdarza się to nader często…

Moje serce należy do Grodziskiego Pikniku z psem.

Moja przygoda z pokazami w Grodzisku Mazowieckim zaczęła się od trenowania agility w nieistniejącym już klubie Sirius the doggie star. Sirius regularnie robił charytatywne pokazy agility dla Grodziskiej Straży Zwierząt. Zdecydowałam, że zamiast biegać przez hopki - pokażemy kilka sztuczek. Pokaz wyszedł bardzo fajnie pomimo strasznego upału - ponad 30 st w cieniu. W zasadzie wysoka temperatura jest związana z corocznym czerwcowym terminem pikniku. W 2017 roku również byłam zadowolona z naszego pokazu, troszkę dałam ciała zapominając o misiu potrzebnym do sztuczki - przytul misia. Zostawiłam biedną Cleo na środku placu i pobiegłam do plecaka po maskotkę. Cleo jak ją zostawiłam - tak siedziała ;) rozpiera mnie duma :) jak będzie w tym roku? Zobaczymy. Jednego jestem pewna - NA PEWNO będzie gorąco.
Wskakiwanie na plecy - ulubiona sztuczka publiczności. Fot. BAY media
Właściwie co my miałyśmy zrobić? Fot. BAY media

Najmilsze wspomnienia - Warszawski Dzień Zwierząt 2018.

Nasz ostatni pokaz na Agrykoli 9 maja 2018, organizowany przez Schronisko na Paluchu. Moc pozytywnej energii, uśmiechu i profesjonalizmu. Wszyscy wolontariusze starali się z całego serca, aby impreza przebiegła zgodnie z harmonogramem. Od początku zostałam życzliwie przywitana i zaopiekowana a sunia wygłaskana. Wskazano mi dokładnie miejsce pokazu i scenę na której miałam się przedstawić. Dla mnie ogromnym wyzwaniem było wyjście na nią, opowiadanie o Cleo do widowni. Prowadzący - Michał Olszański i Marzena Rogalska byli bardzo sympatyczni i otwarci. Widać, że kochają zwierzęta. 

Sztuczka "przytul misia". Warszawski Dzień Zwierząt 2018. Fot. Marcin Głodzik
Po wstępie przeszłam na wydzielony trawnik na którym miał mieć miejsce nasz pokaz. W trakcie naszego marszu trafiłyśmy na… wielką maskotkę psa. Cleo panicznie boi się takich rzeczy więc zaczęła szczekać. Ale sytuacja została szybko opanowana. Cleo była już zmęczona i po początkowych, drobnych próbach i długim oczekiwaniu na pokaz pozwoliła sobie na małe oszustwa ojej smaczki leżą, samokontrola, jaka samokontrola nomomomomom. Ale wybaczam jej bo nikt się chyba nie zorientował ;) wykonanie sztuczki z przytulaniem misia również pozostawiało wiele do życzenia. Tradycyjnie wielkie wow zdobyło wskakiwanie na plecy, a akuku ogromne rozczulenie na widowni. Jak zwykle zapomniałam o niektórych sztuczkach ale… nie przyznałam się do tego ;) Po pokazie podziękowano nam (to na prawdę rzadko się zdarza...). Bardzo cieszę się, że mogłam wziąć udział w tej imprezie. 

Sztuczka "akuku". Warszawski Dzień Zwierząt 2018. Fot. Marcin Głodzik

Wskakiwanie na kolano. Warszawski Dzień Zwierząt 2018. Fot. Marcin Głodzik

Schroniskowe psy zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Nie miały problemu z hałasem i tłumem. Dzielnie pozowały do zdjęć i dawały się głaskać. Mam nadzieję, że jak najwięcej z nich znajdzie nowe domy. Mam też nadzieję, że razem z Cleo choć trochę pokazałyśmy, że z adopciakiem można również robić różne fajne rzeczy. Może nigdy nie zostaniemy mistrzami świata w agility ale liczy się najbardziej radość z pracy oraz to, że możemy zrobić wspólnie coś dobrego.

2 komentarze:

  1. Dzięki za wpis, a zwłaszcza za to, na co zwrócić uwagę przed występem. :D Trzymam kciuki za kolejne występy. :)

    OdpowiedzUsuń