Ostatnimi
czasy natknęłam się na bardzo szczerze i prawdziwe teksty na temat
adopcji. Są one przesiąknięte żalem do nieodpowiedzialnych osób bezczelnie
zakłamujących opisy psów przeznaczonych do adopcji. Co zrobić, aby nie dać się
oszukać? Nie, niestety to nie jest kolejny post o tym, w jaki sposób dobrać do
siebie czworonoga. Dla wielu z Was może to być ogromnym zaskoczeniem, że
fundacje, które przecież powinny pomagać zwierzętom niekoniecznie to robią a za
piękną oprawą z empatii kryje się mnóstwo jadu i szamba.
ZAKŁAMYWANIE
RZECZYWISTOŚCI
To jest
pierwszy i największy zarzut, jaki mam do organizacji i fundacji zajmujących
się ratowaniem bezdomnych zwierząt. Jeśli w wydarzeniu/ogłoszeniu nie ma ani
słowa na temat wad psa, jego aktywności, charakteru, tego czy dogaduje się z
innymi psami, jak zachowuje się w domu i na spacerach – musisz uważać. Jeśli
pies jest opisywany, jako ideał. No cud, miód, orzeszki- rzeczywiście może być
to prawdą, bo nie każdy pies, który jest bezdomny ma problemy behawioralne.
Jeśli wszystkie ogłoszenia pochodzące od stowarzyszenia/fundacji opisują WSZYSTKICH swoich
podopiecznych w różowych barwach – licz się z tym, że mogą kłamać. Polecam być
uczulonym na określenia takie jak np. „lubi się uśmiechać”- kiedyś w całym
kontekście sytuacji dotarło do mnie, że chodzi o zachowanie agresywne, ale
ubrane w ładne słówka, nie rzuca się w oczy. Kolejnymi przykładami są: „suczka o ostrym
charakterze dla nieznajomych bardzo dobrze pilnująca” – to jest jedyne zdanie z
ogłoszenia adopcyjnego… rottweilera. Zdjęcia psa sugerują, że trenuje on IPO.
Kolejne ogłoszenie adopcyjne rottweilera, również trenującego IPO: „pies ma
wspaniały zrównoważony charakter, duży miś”. Ani słowa na temat wymagań rasy, szkolenia,
przeszłości psa i jego potrzeb. Omijajcie takie ogłoszenia szerokim łukiem, nawet,
jeśli pies na zdjęciu wygląda na słodkiego misiaczka.
SHITSTORM
Jeśli osoba, pod której opieką jest pies,
którego sobie upatrzyłeś drogi czytelniku bierze aktualnie udział w jakiejś
gównoburzy rzucając na lewo i prawo oskarżeniami i bije pianę, której mogłoby
pozazdrościć nie jedno caffe latte- daj sobie spokój. Nie licz na to, że ta osoba ci pomoże,
kiedy będziesz mieć problemy z psem. Umiejętność merytorycznej dyskusji i opanowanie
są cechami, które powinien posiadać każdy działacz fundacyjny. Publiczne pranie
brudów i wylewanie litrów szamba na fejsbuku nie sprzyja odpowiedzialnej
adopcji.
ATAKOWANIE INNYCH FUNDACJI
Odradzam wchodzenie w współpracę z
fundacjami lubiącymi wchodzić na drogę prawną z innymi fundacjami. Zwykle w tle
jest nie dobro zwierząt, ale hajs.
Jak powinno wyglądać wzorowe
ogłoszenie adopcyjne?
Np. tak;)
„Didi,
to młoda max.10 miesięczna suczka odebrana interwencyjnie z posesji, gdzie wraz
z braćmi, siostrami, matką i kuzynami mieszkała na krótkim łańcuchu pod wrakiem
samochodu. Psy zaniedbane, głodne, chude, zarobaczone i zapchlone... Nigdy nie
widziały weterynarza, nie spały w ciepłym domu, nie bawiły się z ludźmi...
Dramat, tych psów skończył się w dniu interwencji, gdy
wszystkie zostały odebrane dotychczasowym właścicielom. Didi trafiła do lecznicy
została odrobaczona, wysterylizowana... Był dla niej przygotowany DT jednak
okazało się, iż jest suczka bardzo lękliwa i tak trafiła do nas...
Kiedyś urocza, nieduża, nieufna i wychudzona.
Dziś typowy psi wyjadacz salonowy"
Tutaj
dowiedzieliśmy się, jaka jest historia psa, co na pewno w przyszłości pomoże
nam rozwiązać ewentualne problemy, które mogą z tej przeszłości wynikać.
„Grzecznie zostaje w domu, doskonale dogaduje się z innymi psami, lubi koty, uwielbia dzieci pow. 7 roku życia (mniejszych po prostu nie miałyśmy okazji spotkać).
Zachowuje czystość, nauczyła się bawić zabawkami, chętnie się uczy, ładnie chodzi na smyczy... Chce być głaskana, nie stroni od ludzi, nie boi się wystrzałów... Z jednym, ale...
Didi to piesek, który obawia się samochodów... A w tej chwili po prostu ulicy z całym swoim kolorytem”
„Grzecznie zostaje w domu, doskonale dogaduje się z innymi psami, lubi koty, uwielbia dzieci pow. 7 roku życia (mniejszych po prostu nie miałyśmy okazji spotkać).
Zachowuje czystość, nauczyła się bawić zabawkami, chętnie się uczy, ładnie chodzi na smyczy... Chce być głaskana, nie stroni od ludzi, nie boi się wystrzałów... Z jednym, ale...
Didi to piesek, który obawia się samochodów... A w tej chwili po prostu ulicy z całym swoim kolorytem”
Powyżej
możemy przeczytać szczery opis najważniejszych rzeczy, które powinna wiedzieć
osoba starająca się o adopcję psa: wady i zalety psa, umiejętności, potrzeby.
„Dobrze czuje się w lesie, ogródku, domu... Tam gdzie nie ma zbyt dużego ruchu ulicznego.
Z każdym tygodniem robi postępy i coraz lepiej radzi sobie również w miejscach, których do tej pory się bała. Jednak szukamy dla niej domu na obrzeżach miasta”
„Dobrze czuje się w lesie, ogródku, domu... Tam gdzie nie ma zbyt dużego ruchu ulicznego.
Z każdym tygodniem robi postępy i coraz lepiej radzi sobie również w miejscach, których do tej pory się bała. Jednak szukamy dla niej domu na obrzeżach miasta”
Dokładne sprecyzowanie tego
jak powinien wyglądać przyszły dom dla psiaka wynikające z jego przeszłości.
Gdyby ktoś był zainteresowany adopcją Didi, tutaj jest wydarzenie na FB.
NIE BÓJ SIĘ PYTAĆ!
Jeśli informacje w
ogłoszeniu nie zaspokajają Twojej ciekawości, dzwoń i pytaj. Kto pyta nie
błądzi. Pamiętaj, że jeśli podejmiesz decyzję o zaadoptowaniu psa to Ty
będziesz żyć z nim pod jednym dachem przez wiele lat.
Ja nie chcę tutaj w żaden sposób dyskredytować adopcji. Adopcja jest super. Dzięki niej ratujemy życie psa, który został skrzywdzony. Tylko trzeba pamiętać o tym, że istnieje grupka ludzi, którzy pozornie zajmują się bezdomnością a jedynym celem ich działań jest połechtanie własnego ego. Tacy ludzie mogą wciągnąć Cię w wielkie bagno. Dlatego tak istotne jest jak wyglądają ogłoszenia adopcyjne oraz jaki język jest używany przez ich organizatorów. Ja sama adoptowałam niecałe 3 lata temu Dziabonga i nie żałuję.
Powodzenia!
P.S. Szkoda, że ten post musiał powstać...
Tak! A do tego przemilczenie problemów zdrowotnych - nie tylko u psów ale i u innych zwierząt.
OdpowiedzUsuńZnajomi kiedyś adoptowali królika - procedury prawie jak na adopcję dziecka. Jak już wszystko przeszli (król miał być ZDROWY) okazało się (u nich w domu), że zwierzak ma przewlekłe zapalenie pęcherza. Walczyli, królika opiniował lekarz i w końcu oddali do fundacji - Królik miał do wyboru albo siedzieć non stop w klatce albo brykać po kafelkach co przy jego schorzeniu (zresztą niejednym) nie było wskazane.
oczywiśćie w fundacji wieszanie psów na rodzinie i oskarżenia, że oddali zwierzaka, BO SIKA.
Nie, k**wa, nie dlatego, że sika - dlatego, że łżecie jak przysłowiowy pies a u nich w domu choroba by się jedynie pogłębiała.
No tak... nie wiem dlaczego kwestie zdrowotne mi umknęły. O tym też się nie mówi...
UsuńA i mnie jeszcze rozczarowało w kwestii stowarzyszenia pewnego w moim mieście: Pani Przewodnicząca mnożyła swoje cziłki bez papierków (jedna z tego co pamiętam miała jakiś wadliwy zgryz, więc odpadła z hodowli zkwp) i sprzedawała, oczywiście, jako cziłki bez rodowodu. Stowarzyszenie z zerową wiedzą dotyczącą psów - psy karmione gotowanymi kośćmi. I ja wiem, że zima, zimno i chcieli psy nakarmić czymś CIEPŁYM ale takie rewolucje żołądkowe, rozstroje i jebitne sraki jakie były następnego dnia to coś niesamowitego. Nie widzieli w tym nic złego.
UsuńMieli do adopcji szczeniaki, które zaczęli ogłaszać jakieś 5 miesięcy po pobycie w DT i oczywiście domek na CITO.
Jeden z DT przyjmował kocie dary - kotów w sumie miał 12, ani słowa o tym ile na DT ile własnych - pytania o to zostały usuwane, dary przekazane.
Część hajsu z 1% poszła na zakup... aparatu, żeby wolontariuszom robić fotki na wolontariacie :D
Zero realnego wkładu w poszukiwanie psom ze schroniska domu, dużo zamieszania i rozpierdzielu (i wiecznych pretensji, siania plot i zniesławiania).
Znowu w P-zń było stowarzyszenie co to chciało husky wyadoptować do domu na kanapę tylko i absolutnie nie do biegów, bo DT twierdziło, że ten pies (gruby jak słoń) biegać nie lubi i basta.
Ja tak mogę (niestety) w nieskończoność...
A wiesz co to za stowarzyszenie z Poznania?
UsuńWiem, ale takimi danymi się nie dzielę - można mieć potem sprawę w sądzie O_O
UsuńW sumie masz rację. Pytałam bo znam jedną fundację z Poznania i wydawało mi się, że jest OK. Mam obawy, że jestem w błędzie ;)
UsuńHm, wiesz, powiem tak - moim zdaniem błędy zdarzaja sie każdemu, więc jeżeli dociera do ciebie 10 wieści, że fundacja jest ok, a 11 informacja mówi coś o przekrętach to warto ją sprawdzić, ale jeżeli sytuacja się nie powtarza to puścić mimo uszu :) Nie ma ludzi idealnych - instytucji też nie :D
UsuńPouczający, przydatny tekst.
OdpowiedzUsuńPorównanie do caffe latte - bossskie :-)
A czego się spodziewałaś po kawoszce? ;>
UsuńKawoszce??? :D To kiedy w końcu przyjeżdżasz do Wrocławia? Mam takie łakocie w szafie, od których całe mieszkanie pachnie jak zagłębie kofeiny :D
UsuńJuż wiem jak znalazłam Twoją stronę. Po zapachu kawy ;)
UsuńSpotykam się jeszcze z tym, że jak człowiek zaczyna pytać albo chce spotkać zwierzę przed przywiezieniem go do domu to automatycznie zostaje uznany za niegodnego łaski adopcji - bo się zastanawia, ma jakieś tam kryteria, zamiast brać jak fundacja dała.
OdpowiedzUsuńOgólnie, mam wrażenie, że w środowiskach adopcyjnych jest coraz więcej i więcej kwasów.
Więcej kwasów bo więcej bezdomnych psów i możliwości zarobienia na nich.
UsuńKiedyś jak miałam na tymczasie sunię, podczas wizyty PA okazało się, że państwo nie chcą aż tak aktywnego psa. Dobraliśmy im innego, spokojniejszego. Można? Można. W taki sposób zmniejsza się ryzyko porzucenia oraz tego, że pies i rodzina będą się wspólnie z sobą męczyć...
Taki nasz ten kraj ze skrajności w skrajność-schroniska dają psa komu popadnie, fundacje oczekują pałaców...a początek jak zawsze jest w "dobrych chęciach". Pozdrawiam koleżankę po fachu :D
OdpowiedzUsuńW chwili obecnej łatwiej jest kupić niż adoptować z niektórych fundacji... Pozdrawiam również :)
UsuńWedług mnie schroniska to patologia, ostatnio chcieliśmy adoptować STAREGO psa, ale schronisko nam odmówiło, ponieważ oni nie oddają psów na zewnątrz. Co z tego, że 12 letni pies nie znajdzie domu i spędzi całe życie w schroniskowym boksie, który de facto jest na zewnątrz... Czasami stwierdzam, że schroniska to po prostu firmy, którym miasto płaci za każdego psa. A oni tacy biedni, bo nikt nie adoptuje... No sorry.
OdpowiedzUsuńA tu już zależy. Niektóre schroniska dostają kasę na sztukę psa co miesiąc i takim faktycznie może się poprzewracać. Ale nasze na przykład dostaje za psa zgłoszonego. Raz. Na całe jego życie. Dodatkowo pensja pracowników jest stała - nie dostają darowanych pieniędzy do własnej kieszeni, po prostu idzie na potrzeby schroniska, zagospodarowanie przestrzeni, narzędzia, leki, sterylki...
UsuńPonadto u nas też zdarzały się odmowy (którym przyklaskuję do teraz) wydania starych psów na podwórko - nie każdego, wiadomo, ale były. Ale jest podwórko i podwórko - jedno z opcją ciepła buda, zabawa z człowiekiem, spacer, drugie z opcją jakaś tam buda i kojec i wal się. Jest też całe spektrum pośrodku. I nie wiesz nigdy w jakie warunki pies trafi, bo to, co człowiek mówi, a co naprawdę oferuje to dwie bardzo różne sprawy. I teraz w schronisku ma taki psiak kupę suchej słomy, budę i spory wybieg, plus wyjścia na teren wspólny (wciąż mówię o "moim" schronisku), opiekę weterynaryjną, ogrzewane boksy szpitalne jak zacznie łamać w starych kościach i ludzi - mniej niż potrzebuje, ale robią co mogą. Jeśli pojawią się oznaki, że to już, zostanie uśpiony. Schronisko nie wie, co tak naprawdę ten kilkunastoletni pies zastanie na deklarowanym przez potencjalnego właściciela podwórku. A zapewniam Cię, niektórzy ludzie naprawdę nie budzą zaufania - zresztą, nawet od tych co budzili odbieraliśmy pokiereszowane psy.
Poza tym, co dość istotne, pracownikom zależy na znalezieniu domów psom, ale nie zależy im na oddaniu psów na siłę, a już na pewno nie w gorsze warunki niż oferuje schronisko. Praca w schronisku nieco zakrzywia rzeczywistość - człowiek staje się nieufny, zwłaszcza jeśli zależy mu na tych psach. Kiedy przywożą "naszego" psa, którego dwa tygodnie wcześniej adoptowała reklamowo uśmiechnięta rodzina i skóra na tym psie wisi w strzępach, to zaczynasz myśleć, że schronisko nie jest taką najgorsza opcją. I po prawdzie nie jest, choć zdecydowanie nie jest też najlepszą.
Nie twierdzę, że niektórzy działacze adopcyjni nie mają nawalone pod sufitem - mają i to jeszcze jak. Ale założenie, że schroniska to firmy jest mocno na wyrost. Uważam, ze głupotą, zakłamanie i manipulowanie faktami przez różne twory proadopcyjne należy obnażać i piętnować. Ale uważam też, że zawsze i absolutnie trzeba pamiętać, że po tej drugiej stronie też są ludzie.
Opieram się na doświadczeniach schroniska, w którym wolontariuszowałam. Nie prowadzę krucjaty, nie szukam gównoburzy, po prostu chcę pokazać jak to wygląda z drugiej strony.
No tutaj akurat muszę się zgodzić z Leną.
UsuńPoza tym nie wiem czy np wyadoptowałabym na podwórko psa który np całe życie mieszkał w bloku. Wszystko zależy od sytuacji. No i podwórko podwórku nie równe.
Schroniska też są różne...