czwartek, 1 września 2016

Odpowiedzialność w sieci. Psiej sieci.

Wyobraź sobie, że nagle publicznie zaczynasz tłumaczyć drugiej osobie w jaki sposób założyć plombę jednocześnie będąc osobą, której doświadczenie w stomatologii jest równe zeru i sam pracujesz w mięsnym. Śmieszne, prawda? Masz ochotę popukać się w głowę? Niestety w świecie wirtualnym wielu ludzi bez poczucia odpowiedzialności staje się specjalistami w dziedzinach o których mają niewielkie pojęcie.W sieci można spotkać niezliczone rzesze specjalistów od karm, obróżek, szamponów dla psów. I tutaj nie mam nic przeciwko! Dzielenie się swoim doświadczeniem w nieszkodliwych tematach nie jest niczym złym. Schody zaczynają się, kiedy ktoś z ego sięgającym po Galaktykę Andromedy zaczyna się wypowiadać na temat problemów weterynaryjnych czy agresji.

Nie raz natknęłam się na złote rady np.: zabieranie miski warczącemu przy jedzeniu psu czy przyciskanie do ziemi az przestanie się buntować (luźny przykład z setek innych). No cóż, udzielanie tego typu porad rodem sprzed 30 lat obcym ludziom mającym REALNY problem, który może się skończyć bardzo poważnym pogryzieniem dziecka lub osoby dorosłej z psim finałem w postaci schroniska lub strzykawki z wysoką dawką barbituranów jest dość nieodpowiedzialne. Ja wiem, że w sieci każdy chce być bohaterem, realizować swoją potrzebę dowartościowania się. W internecie nikt nie wie, że jesteś na bezrobociu, twoje doświadczenie w pracy z psami sprowadza się do posiadania jednego Pimpka, który na dodatek jest uległy i mało aktywny, potrafi tylko „łapa” i „siad” a jednorazowe przyciśnięcie do ziemi poskutkowało (no ale przecież się udało!). Myślisz, że możesz się wypowiadać jakbyś miał doktorat z agresji u psowatych? Lepiej zamilcz bo jeśli trafisz na osobie równie nieodpowiedzialną i zieloną w temacie jak ty to największe konsekwencje poniesie pies a nie ty, który siedzisz po drugiej stronie ekranu.
 
Fot. autorstwa Fainy Poganko
Agresja u psów może mieć bardzo różne podłoże: lękowe, dominacyjne, terytorialne, pies najzwyczajniej w świecie może być też chory! Dlatego bardzo istotne w postępowaniu jest prawidłowe określenie przyczyn niepożądanego zachowania. Tego może dokonać specjalista, który spojrzy na sytuację z boku i poradzi jaki powinien być proces resocjalizacji. Internet jest wspaniałym narzędziem, kopalnią wiedzy. ALE jeśli w grę wchodzą poważne sprawy a konsekwencje nieprawidłowego postępowania mogą być poważne lepiej nie ryzykować. Jeśli chcesz pomóc komuś to odeślij go z psem do behawiorysty i nie zgrywaj kozaka.

Jeśli masz problem z swoim psem to czytaną literaturę ogranicz do takiej która ma wiele pozytywnych opinii, jest napisana przez specjalistów (trenerów, naukowców) a zanim wybierzesz behawiorystę, trenera to sprawdź jakie ma opinie i czy na bieżąco się edukuje. To pozwoli przesiać ziarno od plew dzięki czemu unikniesz szkodliwych rad, które mogą się źle skończyć dla ciebie i twojego pupila.

21 komentarzy:

  1. Celowo wybrałam jak najbardziej skrajny przypadek i zgadzam się z tym, że temat jest szerszy i nie dotyczy tylko agresji. Ja też staram się na swoim blogu nie wrzucać "złotych" rad. Każdy jest inny a nie ma nic gorszego od internetowej diagnozy.

    OdpowiedzUsuń
  2. W temacie agresji nie ma nigdy złotej rady. Często jest tak, że ktoś coś "radzi", bo akurat u niego to zadziałało, ale miał styczność z tym problemem i coś z nim robi to i tak nieźle. Ale nie można szufladkować wszystkich psów, że u wszystkich to samo zadziała. I to dotyczy też treserów czy ksążek. Bo nie ma złotej metody, tylko metodę trzeba dobrać do psa i problemów. Mnie bardziej w internecie wkurzają "specjaliści" teoretycy. Którzy nigdy nie mieli psa z problemem, a radzą ja go rozwiązać. Nigdy nie korzystali z kolczatki, nigdy nie mieli jej w ręku, a mówią jak ją zakładać i kiedy korzystać. A z drugiej strony irytujący są Ci, którzy zamiast iść z psem do ekaża siedzą na FB i pytają co zrobić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet szkoleniowiec może zastosować metodę, która pogłębi problem (no ale u innych psów działało!). Niestety znam takie przypadki.

      Usuń
  3. Sama jestem tez po takim szkoleniu,ale nie znaczy to, ze taka a nie inna metoda jest zła. Po prostu jest niedobra do danego psa/przypadku. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale od tego jest szkoleniowiec aby znać wiele metod i potrafić dobrać odpowiednią. A jak ona nie działa to ją zmienić. Dlatego mam uczulenie na trenerów, którzy stosuja TYLKO kolce albo TYLKO metody pozytywne.

      Usuń
    2. Bo problem jest taki, że ''trenerzy'' często mają po prostu zbyt małe doświadczenie. Np: pracowali z małą ilością psów lub tylko z jedną rasą. Udaje im się coś na Owczarkach Niemieckich i generalizują, że na pewno zadziała też na inne psy. Niestety niekoniecznie jest to prawda.

      Też mam uczulenie na trenerów, którzy z góry (nie znając nawet psa) zakładają jedno rozwiązanie.

      Usuń
  4. To ważny problem. Sęk chyba leży w tym, że osoby udzielające takich "złotych rad" są absolutnie przekonane o ich słuszności - i jak tu ich z tego przeświadczenia wydobyć, skoro są totalnie zanurzeni w swoim własnym świecie? Chyba tylko szerząc i propagując informacje zawierające badania, fakty, mierzące się z tymi mitami... No ale skoro nawet w psiej "prasie" można znaleźć takie kwiatki, to jeszcze jesteśmy dość daleko w drodze do celu ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uważam, że bardzo ważne jest rozpowszechnianie porad opartych na badaniach naukowych, takich które są nieszkodliwe w stosowaniu. Np ostatnio trafiłam na bardzo fajny artykuł Corena na temat agresji pomiędzy psami w domu. Takie rzeczy należy udostępniać!

      Usuń
    2. O, nie widziałam - podrzucisz link?

      Usuń
    3. Po angielsku, mam nadzieję że to nie problem :)
      https://www.psychologytoday.com/blog/canine-corner/201404/aggression-between-dogs-in-the-same-household

      Usuń
  5. Jezu. Ale mam mieszane uczucia. I to strasznie.
    Na przykład ja - opisuje w wiekszosci bez skrepowania wlasne przygody z miszonem i jej szkoleniem, bo mam nadzieje, ze ktos majacy lekliwego psa znajdzie tam wskazowke dla siebie co robic i jak postepowac. mialam pod swoja opieka jednak na dzien dzisiejszy trzy psy lekliwe, zachowujace sie skrajnie rownie, reagujace na rozne metody. nie uwazam, zebym miala doswiadczenie, ale uwazam, ze mam fajne podstawy w kwestii wiedzy. natomiast po wielu bojach widze, ze radzenie koms przez internet mija sie z celem - bo nie wiem jakie jest podloze lekow, co przeoczy wlasciciel, czego nie zauwazyl. staram sie umawiac indywidualnie.

    z drugiej strony agresja i zachowania agresywne. podsumuje to chyba wulgarnie: ja pierdolę. doswiadczenie i szkolenie/resocjalizacja psow przez X lat nie (!!!) jest tutaj wyznacznikiem. przewaznie wlasnie to ci doswiadczeni, starzy stazem trenerzy sprawiaja, ze mi serce staje ze zgrozy. Ostatni przypadek, ktorego nie zapomne: szkolenie stacjonarne, pan treser (bo inaczej chuja nie nazwe), staz pracy z psami (w tym problemowymi) jakies 15 jezeli nie wiecej lat. co wiecej - zawodnik z osiagami w popularnym sporcie (nie ipo, surprise, surprise). szkoli psy, renome ma, barany go nawet polecaja.
    wracajac do szkolenia: polega na tym, ze psa przez tydzien-dwa szkoli treser, potem przyjezdza wlasciciel i dostaje instrukcje obslugi, trenuje pod okiem tresera. przypadek jaki trafil to pies ktory pogryzl wlascicielke zostawiajac jej rane szarpana (przerwanie skory), jes z tymi ludzmi od papisia. treser zasadniczo w dupie mial szukanie powodow, zajal sie eliminacja problemu - przez lanie psa stojacego przy misce tak dlugo az tenze pies od miski (pilnujacy zasobow) nie odszedl.
    jako ze piesek warczaj, gryzl i pilnowal to pracownicy dostali polecenie glaskania zwierzaka jedzacego (a raczej, po tym szkoleniu, polykajacego jedzenie). efekt: pies szczal pod siebie podczas polykania pokarmu.
    komentarz: no lepiej, zeby sikal niz gryzl a przeciez nie gryzie.
    hajs odebrany, tykajaca bomba ustawiona.

    dlatego powiem ci szczerze, ze o wiele bardziej wole czerpac z rad tych uczacych sie wlascicieli psow niz doswiadczonych trenerow.
    Oczywiscie archaiczne porady takie jak przedstawilas w poscie tez sa, ale MOIM ZDANIEM, problemem nie sa ludzie radzacy co i jak.
    tylko wlasciciele psow, ktorzy sa tak, k*rwa glupi, zeby wcielac te rady w zycie.
    i kumam, ze ktos moze miec pierwszego psa, ze moze nie wiedziec i zaufac baranowi co to ma doswiadczenie, ale na litosc boska - nie kumam jak mozna nie widziec, ze twoj wlasny pies jest przerazony, czuje sie niekomfortowo w danej sytuacji, trzesie sie jak osika podczas wykonywania cwiczenia... i miec to w dupie.

    AAAAAA.
    Moj mozg krzyczy po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *skrajnie roznie a nie rownie.

      rzepraszam za brak pl znakow i wielkich liter czasami - "obca" klawiatura, ciezko mi pisac na tym czyms :D

      Usuń
    2. Mój post jest skrótem i opisem konkretnych skrajnych sytuacji.
      Sama znam podobne do Ciebie przypadki, oj znam. Jest kilku w PL cenionych szkoleniowców stosujących takie metody. Koleżanka usłyszała kiedyś, że jak nie wpierdoli ani razu swojemu ISDSowiemu BC to nie będzie się słuchać i medali też nie będzie. A na zawodach jej *WOW* od sędziów i medale powoli się zbierają. Więc jak to jest?
      Generalnie znów szeroki temat, jakbyś chciała go pociągnąć dalej to byłoby fajnie.
      Ja chętnie się uczę od innych ale nigdy nie zrobię nic co sprawi, że mój pies przestanie mi ufać i co może pogorszyć jego zachowanie.

      Usuń
    3. a moglabys nie pisac skrotowo, serio to pisze i niezlosliwie nawet. bo ja mam osobiscie niedosyt. super zaczelas a wrazenie zmarnowanego potencjalu zostalo jakos.

      szczerze mowiac nie wiem jak mam temat bardziej pociagnac - generalnie wszystko dla mnie sprowadza sie do tego, zeby miec wlasny mozg, robic selekcje, filtorwac informacje. metoda prob i bledow, ale bez narazania psa na urazy psychiczne i fizyczne.

      mnie przeraza to, ze tak wiele ludzi "uznanych" i "cenionych" dalej opiera swoje szkolenie na takich metodach. jednoczesnie swiezaki w szkoleniowym swiecie skupiaja sie glownie na ciumkaniu i klikaniu. to czego mi brakuje to szkolenie zrownowazone, ktore pokaze wlascicielowi zarowno jak machac marcewka jak i w jaki sposob przyrznac kijem, zeby bylo skutecznie.
      nie albo kij albo marchew a polaczenie metod moim zdaniem ma szanse na powodzenie...

      Ja zrobilam - dwa razy, albo trzy razy podjelam dzialania, ktore sprawily, ze pies sie mnie po prostu bal i patrzyl (lekko mowiac) nieufnie. czulam sie jak gowno przez kilka dni, ale z perspektywy czasu - zrobilabym to ponownie, bo dzialania te odniosly skutek i to bardzo pozytywny na psie.

      Usuń
    4. Moge napisać, nie wiem co z tego mi wyjdzie bo przy dłuższych tekstach się gubię. Najpierw sobie wypunktuje najważniejsze rzeczy i poczytam fora żeby wyciagnąć co się da. Albo ew rozdzielę tekst na dwa.
      Wiesz ogólnie uważam, że do szkolenia trzeba mieć intuicję i pewien rodzaj inteligencji. Można mieć ogromną wiedzę ale nie potrafić jej wykorzystać. Trzeba też mieć empatię ale nie można być przewrażliwionym.
      Ja kiedyś zrobiłam coś co było dla mnie i Cleo okropnym doświadczeniem ale poskutkowało. I cieszę sie, że stres nie niszczy jej mózgu.

      Usuń
    5. I do tego wszystkiego co wymieniłaś trzeba jeszcze dodatkowo potrafic dogadać sie z ludźmi. Co nie jest takie oczywiste a to och wlasnie szkolisz próbując pomoc psu :D

      Usuń
    6. Tak, w połowie trzeba być psychologiem od ludzi. I tu odpadam :D

      Usuń
  6. Problem głównie spowodowany jest własnie tym, że teraz każdy ma dostęp do internetu - każdy może założyć bloga, zrobić kurs behawiorysty online i udzielać porad.

    Mnie osobiście bardzo irytuje obecny napływ szkoleniowców amatorów i pseudo-amatorów. Nawet jeżeli ktoś ma ogromne ambicje na prace z psami to wiele lat przed nim zanim będzie mógł jednoznacznie i bezpośrednio doradzać.

    Ja zawsze wychodzę z założenia, że u nas piszemy wszystko z naszej perspektywy. Przemyślenia są nasze i raczej nie doradzamy - nawet jeżeli ktoś kontaktuje się z nami mailowo. Nasze błędy są nasze, tak samo jak sukcesy. Możemy napisać co i jak robimy, ale nie udajemy fachowców.

    Niestety bardzo wielu ''blogerów'' ma bardzo wysoko dupy i na siłę próbuję kreować się na ekspertów w temacie. Wyniki są przykre.

    Z drugiej strony problem jest z brakiem wymogów prawnych i rzeczywiście każdy może teraz być behawiorysta i psim szkoleniowcem. Nie ma żadnych ograniczeń. Ostatnio szukamy dobrego szkoleniowca, dzwonię do wielu i naprawdę trudno zweryfikować kto rzeczywiście coś potrafi, a kto wyczuł łatwą kasę z naciągania...

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz całkowitą rację, osobiście w celu odnalezienia jakiejś ważnej rady zaglądam do swojej psiej biblioteczki, ale w niej również nie raz napotykam odmienne zdania, wśród samych autorów książek. Pomijając behawiorystykę, dobrym przykładem jest powiedzmy czosnek. W wielu miejscach czytałam, jaki to on zabójczy, w innej zaś książce jest opisywany jako świetny, uzdrawiający element psiej diety. Obracając się w otoczeniu tak odmiennych zdań, mimo wszystko zawsze należy podchodzić do psa indywidualnie, a już na pewno zachować zdrowy rozsądek i własny sposób patrzenia. Już dawno oduczyłam się wierzyć wszystkiemu, co zobaczę w internecie. Odnośnie ,,złotych rad'' - wspaniałym ich źródłem jest program Zaklinacz Psów... Pies boi się wody? Najlepiej wrzucić go do basenu. Nie lubi czyszczenia uszu? No właśnie, przycisnąć do podłogi aż znieruchomieje. Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać, tym bardziej, że ten program jest emitowany w TV i tysiące ludzi wierzy w ,,cudowne'' nauki Cezara Millana. Już chyba płakać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku czosnku to chyba jednak sprawa jest jednoznaczna. jeśli rzeczywiście zawiera substancję trującą to powinien być jakiś artykuł naukowy na ten temat opisujący badania podczas których odkryto zabójcze działanie.
      Co do Millana się nie wypowiadam - uczulenie mam. Choć w jednej sprawie ma 100001% racji. Nastawienie psychiczne i stan emocjonalny przewodnika mają ogromne wręcz kluczowe znaczenie w terapii behawioralnej.

      Usuń