Pies najlepszym przyjacielem przyrodnika. Nie tylko pomaga w
zbieraniu próbek do badań ale też zapewnia bezpieczeństwo. Dzięki psu wiem czy
gdzieś obok są dzikie zwierzęta lub ludzie. Ale czy zawsze? Czasami Cleo potrafi
napędzić mi niezłego stracha lub sprowadzić na mnie kłopoty.
Dzik jest dziki, dzik jest zły. Dzik ma
bardzo ostre kły. Słowa wyliczanki chyba zna każdy nas. O ile nie są to zwierzęta
które biegają po lesie jak wściekłe aby pogonić napotkanych na swojej drodze
grzybiarzy lub „grzybiarki”. No cóż, dzik nie jest zwierzęciem niebezpiecznym jeśli
zachowa się odpowiednie zasady leśnego BHP. No ale czasami nie idzie tak łatwo
jakbyśmy chcieli. Idziemy sobie wąską ścieżką do fotopułapki. Z jednej strony
grodzenie z drugiej bagno. Cleo zaczyna się niepokoić. Na naszej drodze ukazuje
się ON – DZIK. Droga odwrotu jest tylko jedna, do tyłu. Dzik jak stał tak stoi i się gapi.
Dzik jest dziki, dzik jest zły ;) |
Dziabek: ojojojoj dziczek, dziabnijmy go!
Ja: wracamy!
Ja: wracamy!
Dziabek: -ALE TAM JEST DZIK!!! Szarpie się do przodu.
Ja: no choć do cholery!
Dziabek: ale ja chcę do dzikaaaa!!! – szarpie się coraz bardziej i zaczyna ujadać.
Dziabek: ale ja chcę do dzikaaaa!!! – szarpie się coraz bardziej i zaczyna ujadać.
Dzik powoli wykazuje objawy stresu, strzyże uszami. Zaraz nas pogoni.
Rozglądam się i zastanawiam czy dam radę przeskoczyć przez
płot ale jednak znajduję w sobie tyle siły, żeby zawrócić wlokąc za sobą
rozczarowanego rudego psa. Obracam się przez ramię. Dzik nadal stoi. Twardy
osobnik. No cóż to jego teren, wrócę później.
Inna sytuacja. Jestem z drugą osobą, szwendamy się po
bagnach. Niechcący zrobiliśmy nagonkę wcześniej rozdzielając się i okrążając zarośla. Słyszę szelest i tupot. Powoli
zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że coś biegnie w moją stronę. Nosz ku*wa
dzik!!! Najwidoczniej M go wypłoszył idąc z drugiej strony. Nie myśląc zbyt długo zaczynam krzyczeć…
Bo uciec nie ma gdzie. Cleo idąc moim przykładem zaczyna szczekać. Dzik zmienia
trajektorie i skręca 90stopni w bok. Ufffff. M: krzyczy do mnie „ejjj żyjesz? Coś
się stało?” No dzik się stał.
Dziabałabym :) |
Źródłem moich lęków zawsze były młodniki. Młodnik to faza
rozwojowa lasu gospodarczego. Młode drzewka rosną w dużym zagęszczeniu tworząc
dobre schronienie dla różnych zwierząt. Mówiąc krótko wchodząc w młodnik trzeba
się liczyć z tym, że może tam siedzieć
jakiś zwierz. Co gorsze najczęściej nie masz świadomości tego co to jest i
gdzie się znajduje. Tym razem nie było inaczej. Zwykle dowiaduję się po zmianie
zachowania Cleo, że coś gdzieś obok nas jest. No cóż powiedzieć dziewczyna
lekko się pubudza kiedy wyczuje dzikie zwierzę. Nie inaczej było tym razem.
Cleo całą sobą pokazywała „hej, hej coś tam jest, coś fajnego, dziabnijmy to
chyżo, zapolujmy razem mame stadnie, pogrążmy się w dzikości”. Stanęłam
nasłuchując i wytężając wzrok. Najpierw usłyszałam szelest, potem zauważyłam
coś czarnego, wielkości dużego psa. No ok, wiemy już gdzie jesteś ale nadal nie
wiemy czym jesteś. Zwierzak miotał się biegając od jednej strony na drugą,
widać było że nie chciał opuścić bezpiecznego miejsca. Wtedy zauważyłam znajomą
sylwetkę. Dzik, młodziutki jeszcze i zdezorientowany. Ostatecznie opuścił
młodnik szybciej od nas. Ku rosnącej rozpaczy Cleo.
Photo by Sergei Akulich on Unsplash |
Oprócz tego, że Cleo swoimi dzikimi popędami czasami
daje mi w kość i ciągnie tam gdzie nie powinna jej obecność jest czasami
bezcenna. Pomimo tego, że kocha cały świat i obcych ludzi, nie ma problemu aby
na spacerze kleić się do nowo poznanych osób w lesie włącza jej się tryb obrońcy
stada. Kilka lat temu przyczepił się do mnie obcy mężczyzna. Akurat zostawiłam
ją wcześniej w samochodzie i już wracałam do niego. Facet pomimo kompletnego
zignorowania przez moją osobę dalej podążał moim śladem. Kiedy doszłam do
samochodu, otwarłam bagażnik a w nim… rudy pies zamknięty w klatce z pianą na
pysku. Wystarczyło abym bez słowa wyciągnęła rękę w kierunku drzwiczek. Wsiadł
na rower i odjechał. Miałam szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz